Przejdź do głównej zawartości

Moda polska a niemieckie reparacje.


   



Oto zdjęcie z czasów II wojny światowej. W pierwszym pobieżnym spojrzeniu,  niemieccy  żołnierzy prowadzą do lasu grupkę kobiet.                Idą, można powiedzieć, spokojnie, para za parą.  Twarzy nie widzimy, ani spojrzeń czy grymasu, ponieważ fotograf zrobił zdjęcie, gdy ten dziwny korowód już go ominął. To, co przykuwa uwagę, to elegancki kraciasty płaszcz  kobiety trzymanej czy też podtrzymywanej przez żołnierza.  Kobieta włosy ma krótkie, i jak mi się wydaje,  lekko ondulowane, ale może tak nie jest, z pewnością tak nie jest, bo przecież w Pawiaku, skąd przywieziono kobiety, trudno o zabieg trwałej ondulacji. Trudno jest w celi starannie wymyć głowę. Nakręcić poszczególne pasemka na lokówki czy skrawki gazet. Chociażby  dlatego, że nie było tam polskich gazet. Żadnych gazet. Wydaje mi się także, że tej eleganckiej kobiecie w jasnym płaszczu brakuje kapelusika.  Być może  miała taki kapelusik, niewielki, gustowny, ale upadł, gdy wyciągano ją  z więziennej budy.  Z pewnością  chciała się po niego  schylić, otrzepać z piasku i z powrotem założyć, lekko go przekrzywiając, aby dodać sobie szyku.  Lecz  już wtedy wiedziała, że zostało jej kilka minut życia. Więc na co jej taki styl. Nawet, gdy wokół mamy wiosnę, jest ciepło i tak przyjemnie, a wokół słychać śpiew ptaków. Pewnie z tymi ptakami to przesada.  Co kilkanaście minut słuchać strzały z broni maszynowej, no i  to ujadanie psów, wiec ptaki pewnie odleciały do bezpiecznych krajów.  W znanym serialu „ Polskie Drogi” pokazana jest scena rozstrzeliwania Polaków w Palmirach z broni maszynowej. Jednak wielu historyków twierdzi, że tak nie było.  Po prostu ludzi rozstrzeliwano, że tak powiem -  z normalnych  karabinów, stanowiących podstawowe wyposażenie Wermachtu.   Więźniów doprowadzono na skraj wcześnie wykopanych  dołów, w grupach 5 -10 osobowych, wiec pewnie wystarczał zwyczajny  pluton egzekucyjny.
  Ta kobieta w jasnym kraciastym płaszczu to Janina Skalska. Właścicielka parowego młyna w Piasecznie. Społecznica, Pracownica Polskiej Macierzy Szkolnej, Polskiego Czerwonego Krzyża. Chwile wcześniej lub potem, w następnym transporcie zginie  jej brat. Z tego co wiem, mąż  z dwójką dzieci będzie się ukrywał do  końca wojny pod zmienionym nazwiskiem.  Zdjęć dokumentujących zbrodnie niemiecką w Palmirach zachowało się tylko kilka. Wykonane przez nieznanego fotografa.  Jak mi się zdaje, nie był to zawodowy fotograf,  tylko któryś z hitlerowców miał aparat, może poręczną Leice, i po prostu sobie pstrykał.  O tak, pstryk, pstryk,  pstryk.  Zdjęć  z Palmir jest tylko kilka.  W tym właśnie to z Janiną Skalska. Zrobione, gdy kobiety odchodzą w kierunku wykopanych dołów.  Nigdy wiec nie zobaczymy ich  twarzy, grymasu, bólu, czy łez.  Nie zobaczymy jak krzyczą,    a może wtedy nie krzyczały, tylko szły otępiale, przerażone czekającym ich losem.  Tego nigdy już się nie dowiemy, zostaje tylko nasza wyobraźnia. Tylko tyle.
   No i ten długi, kraciasty płaszcz, dlaczego kobieta szła na śmierć w tak eleganckim płaszczu?  Lecz z drugiej strony, dlaczego nie.  Czy jeżeli ubrani jesteśmy  w coś eleganckiego, mamy w ostatniej chwili życia, to z siebie zrzucić.  Umierać  też chcemy elegancko, po pańsku.  Lecz to tylko  moja luźna dygresja. Prawda jest  taka, że hitlerowcy do końca mamili więźniów Pawiaka, mówili im, że wiozą ich na roboty do Niemiec, czy do Modlina.  Rozsiewano rozmaite plotki, i dopiero, kiedy więzienne budy wjeżdżały do Puszczy Kampinoskiej  ludzie ostatecznie uświadomili sobie swój kres. Gdy zjedzie się z drogi na Gdańsk czy Modlin, w kierunku Palmir, to do miejsca gdzie rozstrzeliwano więźniów zostaje 7 km ówczesnej drogi.  To raptem 10 minut drogi, lub nieco więcej.  I te 10 minut, to czas, gdy już wszystko wiadomo.  To czas, aby się wypłakać, podsumować życie. Może byli i tacy, którzy szukali okazji na ucieczkę, przymierzali się do niej, może nawet zeskakiwali z samochodów, ale  ich los i tak był przesadzony.  Kusociński,  także  rozstrzelany w Palmirach, mistrz w biegach długich, średnich, a co najważniejsze, mistrz biegów przełajowych, także nie miał szansy na ten swój bieg życia. Pewnie nawet nie próbował.  Pani Skalska, kobieta w średnim wieku, przepraszam, ale jak mi się wydaje,  z lekką nadwagą,        także, nie miała szansy  na ucieczkę.  Na to, aby odepchnąć Niemca, zrzucić  z siebie długi płaszcz, i szybciutko pobiec w kierunku oddalonej o 4 km wsi Pociecha.  Aby tam poszukać schronienia,  czy właśnie – pociechy.  Jeszcze jedna  rzecz,  jak mi się zdaje, ważna  to buty.  Pani Janina – wtedy w Palmirach -  obuta była w lekkie skórzane pantofelki na obcasie. Naprawdę szykowne.  Wiec może pani Janina  tak sobie kalkulowała, ponieważ nie mam szans na ucieczkę,  to gdy będę miała na sobie naprawdę coś szykownego. Ten kapelusik,  kraciasty płaszcz, letnie pantofelki, a ponadto biorąc pod uwagę,  że mamy  maj i naprawdę  jest uroczo,  wtedy  rodacy  Bacha i  Goethego, puszczą ją wolno. A nawet w przypływie jakiegoś germańskiego romantyzmu odwiozą ją dorożką  do domu. Przeproszą za wszelkie nieporozumienia.  Może nawet  będą chcieli się z nią umówić  na kawę i ciasteczka, ale wtedy ona im grzecznie podziękuje  i  powie, że jest mężatką.  Niestety Niemcy okazali się głusi na jej wdzięk  i szarm. Nie odwieźli  ją do domu dorożką tylko zaprowadzili na brzeg dołu.  Mówiąc szczerze  dziwie się  Niemcom, że okazali się także głusi na ostatni krzyk.  To znaczy - krzyk mody. Ponieważ  płaszcz był naprawdę ekstra.  Prawdopodobnie Pani Skalska wraz z mężem Izydorem  zakupili kilka metrów dobrej bielskiej wełny,  tudzież podszewkę i wszelkie dodatki, a także guziki.  Guziki może w tym zestawieniu są mało ważne, ale tylko pozornie, w Katyniu, to właśnie guziki przetrwały najmniej uszkodzone.        I często zostały tylko one. Wełna pewnie była bielska, w miarę typową kratką w pepitkę,  ale może była  to wełna  jakaś  droższa, szkocka. Były        to więc ważne zakupy, najprawdopodobniej wybrano dom handlowy Braci Jabłkowskich,  a był to jeden z największych domów handlowych w tej części Europy. Proponujący swoim klientom naprawdę szeroki wybór luksusowych towarów.  Może nawet, na miejscu, Pani Janina wahała się przy zakupie materiału, ale subiekt  podsunął pani Skalskiej katalog z modą. Wiosna czy lato 1939.  Paryż, a może o ironio Berlin.  I w tym katalogu był podobny płaszcz, brakowała tylko wełny, ale zaraz subiekt ( swoich pracowników Bracia Jabłkowscy wysyłali na szkolenia do nawet do Paryża) Zaproponował   coś stosownego, rzucił na ladę kilka kuponów wełny. Do wyboru, koloru,  kratka mniejsza, większa, bardziej szkocka czy angielska.    I pewnie po jakimś czasie, po namyśle, pani Janina zdecydowała się na taką, a nie inną kratkę. Pewnie jej mąż Izydor, w wyborze wełny miał jakieś swoje zdanie, ale jakie, nigdy się tego nie dowiemy.  Potem, po zakupie kuponu materiału, plus wszelkich dodatków, państwo Skalscy poszli na dach domu Braci Jabłkowskich, a dlatego na dach, ponieważ była tam elegancka kawiarenka.  Z placem zabaw dla dzieci.  Chociaż dzieci państwa Skalskich byli już nastolatkami, wiec pewnie nie bawili się na tym placyku, nie huśtali się, tylko siedzieli przy stoliku z rodzicami i sączyli oranżadę. 
 Żyć nie umierać.

Po zakończeniu działań wojennych, w Palmirach,  przystąpiono do prac ekshumacyjnych. udało się odnaleźć 24 zbiorowe groby, z których wydobyto ponad 1700 ciał ofiar nazistowskiego terroru.  Tożsamość  św. pamięci Janiny Skalskiej, rodzina ustaliła, miedzy innymi, dzięki temu jasnemu wełnianemu płaszczowi w kratkę. Także w kieszeni była wizytówka z nazwiskiem ofiary.  Jasny kartonik i  drukowany napis - JANINA SKALSKA.   Jak się w kieszeni ta wizytówka zawieruszyła, tego       nie wiem…  Może pani Janina chciała  być  p o t e m  zidentyfikowana, wiec chroniła tej wizytówki jak oka w głowie.  Lub możliwa jest sytuacja – a to jest bardzo prawdopodobne – że ta wizytówka leżała sobie spokojnie w kieszeni od kilku miesięcy. I dopiero teraz,  w  1946 roku,  w dniu ekshumacji, przydała się jak nigdy.  Jak nigdy przedtem i jak nigdy potem.
  Od ekshumacji minęło prawie 70 lat. Szmat czasu. Z tego co wiem, żyje rodzina pani Skalskiej. Jej wnuczki czy prawnuczki, zastanawiałem się czy czasem nie zadzwonić do nich  i nie spytać o ten płaszcz? Czy jeszcze jest? W jakim jest stanie? Może jeszcze wisi w szafie obsypany środkami na mole?   Ale byłoby  to chyba najgłupsze pytanie na świecie.  Tego płaszcza  już nie ma.  Bucików także nie ma.  Nic już nie ma … I czy może właśnie  dlatego, że nic już nie ma, czy Niemcy, nie powinni  w ramach  reparacji  zapłacić chociażby  za ten płaszcz? Budynki. Fabryki, zburzone mosty można im darować.  Niech się odwalą, ale tego płaszcza im nie darować!    Chociażby dlatego, że płaszcz ten szyty  był na miarę. Na miarę  pani Janiny Skalskiej.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trzy bitwy o handel i jeden pogrzeb,

Niebawem rozpocznie się procedowanie ustawy o wolnych niedzielach        w handlu. Już dziś trwa gorączkowa debata. W ostatnim numerze „ Polityki” ukazał się artykuł Cezarego Kowanda i Joanny Solskiej pt. „ Polski handel pod ostrzałem PIS: będą ofiary” Artykuł ten napisali dziennikarze, związani ze środowiskiem lewicowo – liberalnym, swoimi korzeniami tkwiącymi w czasach PRL- owskich.  Autorzy tekstu zarzucają przygotowywanej ustawie o wolnych niedzielach, wiele wad i pułapek. To, co mnie natychmiast postawiło na baczność, to militarystyczny i propagandowy ton, od jakiego zaczęli autorzy artykułu.  A mianowicie artykuł ten zaczyna się od zdania        „ Pierwsze strzały w bitwie o handel już padły… ”  No tak, skąd ja to znam? Te „ strzały” i ową „ bitwę o handel”?   Cofnijmy się do roku 1964, to właśnie wtedy w Polsce wybuchła tak zwana „ Afera mięsna” którą śledziło z wypiekami na twarzy kilka mln Polaków. Wtedy, mięsa i wędlin w sklepach, było jak na lekarstwo, za to ludowe wład

Czy ustawa o KRS to bomba z opóźnionym zapłonem?

Z przecieków dotyczących ustawy o KRS przygotowywanej przez Prezydent, jakie się dziś ukazały, z sporym prawdopodobieństwem można określić pole konfliktów pomiędzy Prezydentem a PIS Nie wnikam w to, jakie były rzeczywiste intencje Prezydenta.  Czym się kierował, być może miał i ma najszlachetniejsze motywy, jednakże wiedząc o tym,  czy też nie, uruchamia konflikty w obozie władzy. Nad którymi trudno będzie zapanować.   W propozycji do ustawy o KRS,  pada określenie wyboru 3/5, jako spełnieniem warunku „ ponadpartyjnego wyboru” Jednakże ta zasada ma taką wadę, że tym, co konkretne dziś  jest „ Ponadpartyjne” nie musi być aktualne w następnych wyborach. Dziś 3/ 5 to suma posłowa PIS i KUKIZ, ale za kilka lat ta „ większość ponadpartyjna” może wyglądać całkowicie inaczej.  I co wtedy? Dopasujemy ustawę o KRS do danej arytmetyki. I tak     z wyborów na wybory… Takie więc uzasadnienie dot. sposobu głosowania wydaje się mało wiarygodne. Rodzi chaos. I natychmiast spowoduje konflikt.  W